Centrum uwagi
Im bardziej Nawrocki podkreśla, że jest kandydatem obywatelskim, tym bardziej widać, że jest kandydatem PiS. Ale dziś gra przede wszystkim na elektorat Konfederacji. Tymczasem Trzaskowski walczy o całą niePiS-owską pulę. W tym celu musi odciąć się od lewicy kulturowej, która lubi szantażować lękliwych "libków", odkleić od władzy i zaproponować propaństwową prezydenturę ponad podziałami.

Wydawało się, że po wyborach 15 października 2023 roku PiS ma wybite zęby i już się nie pozbiera do dawnej świetności. Liczono, że fala mobilizacji i entuzjazmu wyborców dzisiejszej koalicji rządzącej utrzyma się na tyle długo, że formacja Jarosława Kaczyńskiego nie będzie miała większych szans w wyborach prezydenckich, a zwłaszcza w parlamentarnych w 2027 roku.
Fenomen PiS
Na chwilę pojawili się pierwsi jawni gracze o przywództwo na prawicy (Mateusz Morawiecki) i krytycy dotychczasowej linii politycznej i stylu PiS (Jan Krzysztof Ardanowski czy popierający dziś Karola Nawrockiego prof. Andrzej Nowak). Ujawnili się także młodsi działacze, którzy mieli stanowić zaplecze dla czegoś, co miało powstać na zgliszczach dotychczasowej formacji.Stało się inaczej i dziś PiS - jak pokazuje chociażby niedawny sondaż CBOS - zrównał się z Koalicją Obywatelską, a Konfederacja - po zepchnięciu z podium koalicji Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza - wyrasta na realną trzecią drogę. Były premier Leszek Miller powiedział niedawno, że polityczna żywotność Kaczyńskiego jest tak wielka, że PiS pod jego przywództwem bez kłopotów może przetrwać nawet porażkę popieranego przez siebie kandydata, gdyby przegrał z Rafałem Trzaskowskim.
Specjaliści zastanawiają się nad tym fenomenem. Zwłaszcza że PiS nie ma dziś żadnego nowego programu i oferuje jedynie bycie totalną opozycją wobec władzy i rządzonego przez tę władze państwa.
System dwupartyjny?
Jedni chętnie wykazują słabości ekipy rządzącej, która w optyce antyrządowej propagandy i części rozczarowanego elektoratu nie dokonuje skutecznych rozliczeń i nie realizuje obietnic. Ale gdyby problemy z efektywnością były zasadniczym problemem władzy, notowania Koalicji Obywatelskiej byłyby niższe, a realnie utrzymują się na stabilnym poziomie. Inni sugerują, że Polska nie tyle pada ofiarą polaryzacji społecznej, ile nieuchronnie zbliża się do systemu dwupartyjnego.
Przy słabości lewicy, która przestaje się liczyć w dużej polityce (za to ma troje kandydatów na prezydenta), gra zaczyna toczyć się wyborców umiarkowanego i konserwatywnego centrum, którym nie odpowiada ani PiS, ani KO, więc swoje uczucia lokują po stronie partii Sławomira Mentzena lub Trzeciej Drogi. To oni będą języczkiem u wagi między socjalistami z PiS a obozem liberalnym. I to ta umiarkowana prawica zdecyduje o wyniku wyborów.
Podczas gdy władza osiadła na laurach, zaczyna rozleniwiać się w swojej roli i nie podtrzymuje legendy zwycięstwa anty-PiS nad PiS, partii Kaczyńskiego znów zaczęło się chcieć, co widać nawet po zaangażowaniu jej kibiców w mediach społecznościowych. Walczą zaciekle, ponieważ zorientowali się, że Trzaskowski będzie chciał realnie odkleić się od rządu i swojej macierzystej partii, a także nie zamierza brać na siebie porażek całej władzy.
Szantaże i miraże
Tymczasem im bardziej Nawrocki podkreśla, że jest kandydatem obywatelskim, tym bardziej widać, że jest kandydatem PiS, który w pierwszej turze będzie musiał stoczyć bratobójczy bój z kandydatem Konfederacji, a być może także z Grzegorzem Braunem, o ile wystartuje, i popularnym wśród prawicy w wirtualnym świecie performerem polityczno-medialnym Krzysztofem Stanowskim.
Widać już, że Nawrocki adresuje się do elektoratu antyukraińskiego, kibicowskiego i bliskiego Kościołowi, o czym świadczą jego wypowiedzi o roli Ukrainy w geopolitycznym układzie sił, wizerunek sportsmena oraz występy na Jasnej Górze. To szykowanie gruntu do rozgrywki w drugiej turze, by uwieść narodową część Konfederacji. Natomiast kampania Trzaskowskiego wciąż jest wielką niewiadomą.
Niektórzy twierdzą, że największym wyzwaniem kandydata KO będzie wiarygodność w dystansowaniu się od radykalnej lewicy kulturowej, która lubi szantażować lękliwych "libków" polityczną poprawnością, oraz karykaturalnie progresywnej warszawki. A także w przejmowaniu nielewicowej agendy w kwestiach bezpieczeństwa, obrony granic, migracji.
Ale jeśli Trzaskowskiemu uda się stworzyć spójny wizerunek odważnego polityka propaństwowego, samodzielnego i oderwanego od władzy, potrafiącego znaleźć równowagę między tradycją a nowoczesnością, ma szansę zgarnąć całą pulę po niepisowskiej stronie barykady i powalczyć o bardziej umiarkowane centrum.
A jeśli nie, być może ktoś wróci do pomysłu, by koalicja rządząca przed rejestracją podmieniła kandydata i wystawiła Donalda Tuska popieranego przez wszystkie partie władzy. Jest to jednak tak prawdopodobny scenariusz, jak to, że liderzy partyjni potrafiliby zrezygnować z własnych ambicji. Czyli - nierealny.
Przemysław Szubartowicz