Polak z Polakiem
Wspólne piwo Mentzena z Trzaskowskim (i Sikorskim) może zdecydować o wyniku wyborów. Zwłaszcza, że wypili je po trudnej i bardzo ciekawej rozmowie z protokołem rozbieżności. To nie była ustawka, żaden makiaweliczny plan. Ten obrazek spełnił skryte marzenie Polaków o normalności. Skoro musimy się spierać, a może i nie znosić, to przynajmniej chodźmy potem na piwo.

Być może to jeszcze dobrze nie dotarło ani do polityków, ani do wyborców, ale ostatnie dni kampanii prezydenckiej zostały sprofilowane przez spotkanie Sławomira Mentzena z Rafałem Trzaskowskim.
Nie chodzi nawet o to, że Karol Nawrocki przybył do lidera Konfederacji zgięty w pół, jakby miał odbyć rozmowę o pracę. Zgodził się więc na wszystko, co "pan doktor Sławomir Mentzen" zaproponował, i zatwierdził to podpisem, tak jak podpisem zatwierdzał akt notarialny na słynną kawalerkę, zobowiązanie do dożywotniej opieki nad panem Jerzym czy pożyczkę na wysoki procent dla emeryta.
To nie była ustawka
Chodzi o to, że Trzaskowski z Mentzenem - może za sprawą przypadku, bo na pewno nie ustawki - spełnili wielkie marzenie Polaków o normalności.
Dziś w pękniętej Polsce trwa ideologiczna wojna domowa. Autorytety i opiniodawcy krzyczą o niszczącej polaryzacji i nieefektywnym duopolu. Polityka kojarzy się z jazgotem i zniechęca wyborców do poważnego zajmowania się sprawami państwa.
Ludzie zostali wciągnięci w wielki spektakl nienawiści, który traktują jak konieczne igrzyska. Od dłuższego czasu wyczuwalna jest tęsknota za jakimś rodzajem powrotu do dialogu, do rozmowy, do umiejętności tolerowania innego zdania.
W tym sensie trudna i bardzo ciekawa rozmowa Trzaskowskiego z Mentzenem zakończona wspólnym spotkaniem przy piwie jest obrazkiem, którego nie da się przecenić. Pogadali "jak Polak z Polakiem", powstał protokół rozbieżności, w kilku sprawach dzieli ich mur, ale potem usiedli przy kuflu.
Mur nienawiści
Spór, niezgoda, kłótnia są na trwałe wpisane w narodowy fantazmat, w kulturową tradycję. Ale jej zasadniczą częścią, może ważniejszą, jest jednocześnie tęsknota za zgodą i przebaczeniem. Za "napijmy się piwa na zgodę". "Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo, niechybnie brakuje tam nas, od stania w miejscu niejeden już zginął..." - pisał przecież w słynnym wierszu Edward Stachura.
"Polska podzielona murem nienawiści" - to słowa piosenki zespołu Big Cyc, której melodia ilustrowała filmik wrzucony do sieci przez Radosława Sikorskiego (piwnego współbiesiadnika Trzaskowskiego i Mentzena).
Zdobył on zwrotną liczbę odtworzeń, stał się natychmiast lejtmotywem mediów społecznościowych, zaczął żyć własnym życiem, budząc entuzjazm lub wściekłość (głównie pośród polityków, którym skradziono show).
To bez znaczenia, jak interpretowane jest to spotkanie przez polityków i politologów. Niektórzy dopatrują się tam spisku. Niektórzy fani Konfederacji porównują to do "picia wódki w Magdalence". Inni węszą nowe rozdanie, które wstrząśnie sceną polityczną po wyborach, bez względu na ich wynik. Są i tacy, którzy widzą w tym grę prowadzoną po to, by ewentualna koalicja z PiS stała się niemożliwa. Albo by to Mentzen rozdawał karty, bo jako wolnościowy kapitalista nie znajdzie wspólnego języka nawet z pisowskim alt-rightem.
Im więcej takich teorii, tym bardziej umyka "zysk platoniczny", zysk odłożony w czasie tego wydarzenia. Oto w Polsce można być po różnych stronach barykady, a potem "wypić za błędy".
Chaos albo dwa lata szansy
Nawrocki zapracował sobie na fatalny wizerunek faceta, który bił się w kibolskich ustawkach, ciągną się za nim szemrane historie, zdobył w dziwnych okolicznościach mieszkanie, a do tego podczas różnych spotkań publicznych nie jest w stanie wytrzymywać bez wcierania sobie w dziąsła prawdopodobnie syntetycznej nikotyny.
Trzaskowski także musi się mierzyć ze swoją "negatywną historią" opowiadaną przez PiS, ale spotkaniem z Mentzenem wygrał sympatię zwykłych Polaków, zwłaszcza że z liderem Konfederacji nie ubił żadnego dealu, tylko po prostu siadł przy piwie po trudnej rozmowie. Taki jest wymiar tego obrazka, który może zdecydować o wyniku wyborów prezydenckich.
Już za tydzień zdecydujemy o losach Polski. Nie będzie to głosowanie na partię, ale na to, co się z naszym krajem stanie w najtrudniejszych czasach. Nawrocki gwarantuje wiele miesięcy chaosu, niepewności, ale też zadowolenia Jarosława Kaczyńskiego.
Wybór Trzaskowskiego zapewni stabilizację państwa i otworzy dwuletnie okienko na test.
Jeśli obecna władza go zda, będzie rozdawać karty w 2027 roku. Jeśli obleje, skrajna prawica - w dowolnej konfiguracji - będzie rządzić Polską w latach 30. XXI wieku.
Przemysław Szubartowicz